Obawy związane z macierzyństwem – będę mamą i … co dalej?
Jeszcze nie tak dawno z niedowierzaniem zerkałam na dwie magiczne kreski na teście ciążowym, pierwszy raz nieśmiało podglądałam fikającego Bejbika na USG i dzieliłam się z wami na blogu jedną z fajniejszych wiadomości ostatnich miesięcy, a tu proszę – lada moment rozpakowujemy się i będziemy w komplecie! Momentami nie do końca w to wszystko dowierzamy, a jednocześnie oboje z Fabem nie możemy się doczekać, wyobrażamy sobie “jak to będzie” i z wielką radością przygotowujemy się do powitania Kajtka w naszej rodzince.
Z drugiej strony… te ostatnie tygodnie w dwupaku pełne są wątpliwości i obaw, które gdzieś tam mniej lub bardziej świadomie pojawiają się z tyłu głowy. Nie chcę lukrować rzeczywistości, udawać, że wszystko wiem i czuję się w 100% pewna i przygotowana do nowej roli bo … wcale tak nie jest. Wyczuwam przez skórę, że życie z noworodkiem to w końcu nie jest taki super sielankowy kolaż złożony z samych uroczych momentów – nie, nie spodziewam się macierzyńskiego instażycia, mozaiki kolorowych zdjęć, wianka na głowie i kawy z pianką pita na idealnie zaścielonym łóżku.
OBAWY ZWIĄZANE Z MACIERZYŃSTWEM – CZEGO SIĘ BOJĘ NA KILKA TYGODNI PRZED ZOSTANIEM MAMĄ?
Wiem, że w dzisiejszym świecie pewność siebie to podstawa. Działam w sieci od kilku lat i wiem, że kiepskich momentów i słabszych chwil oraz jakichś wewnętrznych rozterek się w internetach nie pokazuje. Nie rozumiem tylko … dlaczego? Nie chcę dokładać kolejnej cegiełki do świata wirtualnej fikcji i grać chojraka, gdy są takie sprawy, których się po prostu, po ludzku, po babsku się boję! Na przekór modzie na wszystko co perfekcyjne, pewne siebie i idealne opowiem wam dzisiaj o kilku obawach związanych z macierzyństwem, które od jakiegoś czasu noszę z tyłu głowy.
I tak sobie myślę… może taki tekst będzie fajnym punktem wyjścia do rozmowy o “idealnym życiu” kreowanym w sieci? Może pomoże komuś, kto też ma wiele mniejszych i większych obaw związanych z macierzyństwem, ale czuje, że są one kompletnie nie na miejscu? A może po prostu sprawi, że to ja poukładam sobie w głowie pewne sprawy?
Ciekawa jestem jak wy podchodzicie do dzielenia się w sieci tym co ludzkie, pisania nie tylko o pozytywach i fajerwerkach, ale też o przyziemnych sprawach, kłopotach i codziennych potknięciach! Jak zawsze z zainteresowaniem przeczytam wasze komentarze, zdradzę też, że na końcu wpisu czeka konkurs przygotowany wspólnie z LOVI z bardzo fajną, wartościową i przydatną każdej młodej mamie nagrodą!
MOJE 7 OBAW ZWIĄZANYCH Z MACIERZYŃSTWEM
… oraz kilka rozwiązań i pomysłów, które sprawiają, że jeszcze nie osiwiałam i jakoś sobie z nimi radzę!
#1 JAK MÓJ BIZNES TO PRZEŻYJE?
Nie zastanawiam się nad tym “czy”, raczej myślę o tym “jak” mój biznes przeżyje fakt, że nagle przestanie być dla mnie oczkiem w głowie. Przez ostatnie trzy lata bardzo intensywnie pracowałam na to, aby być tu gdzie jestem. Blog, dodatkowe zlecenia, ciekawe współprace i projekty, własne produkty – to wszystko przecież nie zadziało się z dnia na dzień. Kilka tygodni temu moja firma obchodziła drugie urodziny i mimo że z miesiąca na miesiąc jest coraz lepiej za moment czeka mnie przejście na “duży” ZUS oraz nowy etat – czyli bycie mamą.
Zastanawiam się jak to wszystko odbije się na moim blogu i biznesie. Ile czasu zajmie mi powrót do działania pełną parą. I jak ta “pełna para” w nowej codzienności będzie tak naprawdę wyglądać. Oczywiście mam naszkicowane baaaardzo luźne plany na kolejne miesiące oraz ufam temu, co robiłam do tej pory, ale… gdy jesteś głównym “żywicielem rodziny”, pracujesz na swoim i zostajesz po raz pierwszy mamą morze obaw nie powinno nikogo dziwić!
JAK SOBIE Z TYM RADZĘ?
Dzięki systematycznej pracy dużo rzeczy udało mi się ogarnąć troszkę na zapas. Szkice wpisów czekają gotowe do publikacji. Na pierwsze miesiące macierzyństwa zaprosiłam do wpisów gościnnych na blogu kilka naprawdę fantastycznych, kreatywnych dziewczyn. Mam opracowany plan minimum, który będę starać się wdrażać w życie na tyle, na ile sytuacja pozwoli. A poza tym – odpuszczam i nie biorę na siebie praktycznie nic nowego, tak aby w moim życiu naprawdę zrobić czas i przestrzeń dla naszego Maluszka.
#2 PRZYZWYCZAJENIE SIĘ DO NOWEJ CODZIENNOŚCI
Do tej pory byłam sobie sterem, okrętem i żeglarzem – działałam tak jak chciałam i wtedy kiedy chciałam. To ja decydowałam kiedy jest dobry czas na intensywną pracę, a kiedy na odpoczynek. Praktycznie o każdej porze dnia mogliśmy z Fabem wyskoczyć do sklepu albo popracować w ulubionej kawiarni. Gdy miałam słabszy dzień mogłam odpuścić, aby potem nadrobić. Gdy na horyzoncie pojawiał się nowy projekt lub ciekawa propozycja mogłam zaangażować się w nie całą sobą.
Za kilka tygodni to wszystko przewróci się do góry nogami – a właściwie to zmiany czuję już teraz, bo jednak końcówka ciąży też daje o sobie znać. Boję się trochę jak to będzie, jak znajdę na nowo swój rytm, jak pogodzę się z odpuszczeniem wielu spraw i przyzwyczajeniem się do nowej codzienności, w której niekoniecznie moje priorytety będą na pierwszym miejscu. Nasze życie i praca przeplatają się niemal bez przerwy i będę musiała to wszystko jakoś ze sobą pogodzić!
JAK SOBIE Z TYM RADZĘ?
Staram się zadbać o wiele “przyziemnych” spraw już teraz. Gdy gotuję obiad albo piekę muffinki robię je z podwójnej porcji i część zamrażam na czarną godzinę, kiedy domowe ciacho będzie spełnieniem najskrytszych marzeń. Od początku angażuję Faba we wszystkie Bejbikowe przygotowania – w końcu on też wiele rzeczy przy dziecku da radę zrobić tak samo dobrze jak ja. Ogarnęłam temat wyprawki, wyremontowaliśmy pokoik dla naszego Maluszka i zajęliśmy się wieloma drobiazgami po to, aby w niedalekiej przyszłości, gdy będzie nas trójka móc skupić się na tu i teraz. Poza tym nastawiam się pozytywnie – pomagają mi w tym ćwiczenia z praktykowania wdzięczności, medytacja i pozytywne afirmacje. Relaks i spokojna głowa to podstawa!
#3 UTRATA NIEZALEŻNOŚCI
Fajnie jest być niezależną – decydować o sobie, robić to co serducho dyktuje i działać tak, aby być swoim numerem jeden. Bardzo długo pracowałam na to, aby wypracować sobie styl życia w którym to wszystko jest możliwe. Aby mieć czas na rozwój, na spotkania z przyjaciółmi, na mniejsze i większe wyjazdy, na wskoczenie na rower i przejechanie kilkudziesięciu kilometrów w jedno popołudnie, bo taką akurat mam ochotę.
Wiem, że gdy nasza rodzina się powiększy to wszystko się na jakiś czas zmieni i numerem jeden będzie Kajtek. I to jest jak najbardziej normalne i OK. Ja się tylko boję, że wpadnę po uszy i zatracę się w byciu mamą tak bardzo, że gdzieś po drodze zgubię siebie.
JAK SOBIE Z TYM RADZĘ?
Staram się nastawiać do przyszłości w 100% pozytywnie. Gdy słyszę podpowiedzi żeby nic nie planować, na nic się nie nastawiać i niczego sobie nie wyobrażać robi mi się zwyczajnie, po ludzku przykro – bo ja akurat w pozytywne myślenie bardzo mocno wierzę. Staram się obracać w towarzystwie dziewczyn, które są mamami i nadal pozostały sobą – podbieram trochę ich energii i entuzjazmu zamiast słuchać straszenia i czarnomyślenia. No i wychodzę z założenia, że ten czas kiedy Kajtek będzie w 100% zależny ode mnie skończy się szybko, to będzie nasza kolejna faza przejściowa i chcę się nią nacieszyć, a nie martwić na zapas!
#4 ZWIĄZEK I BYCIE PARĄ W NOWEJ SYTUACJI
Przez ostatnie 10 lat żyliśmy sobie z Fabem w szczęśliwym duecie. Dotarliśmy się tak, że na serio nie mamy na co narzekać – wiadomo, czasem posprzeczamy się o drobiazgi, czasem pojawi się mniejszy lub większy foch, ale generalnie jest fajnie. O Kajtku myślimy jak o “trzecim elemencie”, który ten obrazek dopełni, czekamy na niego z ogromną niecierpliwością i wiemy, że życie w trójkę to będzie wejście na kolejny poziom, ale … co będzie z nami?
Jak odnajdziemy się w nowej sytuacji, jak poradzimy sobie jako rodzice? Jak to będzie gdy nasze codzienne nawyki i rytuały trzeba będzie układać od nowa, uwzględniając w nich Kajtka? Czy będziemy mieli czas, ochotę, energię i możliwości aby wyskoczyć gdzieś we dwoje – czy w ogóle będziemy chcieli być we dwoje, czy raczej trójka stanie się naszą nową ulubioną liczbą? Czy nie zgubimy w tym wszystkim siebie? Czy miłość na serio mnoży się wtedy, gdy się ją dzieli?
JAK SOBIE Z TYM RADZĘ?
Przede wszystkim skupiamy się w 100% na tu i teraz i chcemy nacieszyć się tym czasem we dwoje tak bardzo jak tylko możemy! Staramy się pracować mniej i być razem więcej. Spacerować, gotować, rozmawiać, odwiedzać ulubione kafejki, oglądać filmy i po prostu BYĆ, dbać o siebie i swoje potrzeby. Poza tym oboje wychodzimy z założenia, że co ma być to będzie i po prostu, tak jak zawsze damy radę. Ostatnia sprawa – nie żyjemy na bezludnej wyspie i zamierzamy korzystać z faktu, że moi rodzice mieszkają piętro niżej i zawsze chętnie pomogą spędzając z Kajtkiem parę chwil!
#5 NOWA PULA “PROBLEMÓW” Z KTÓRYMI TRZEBA SIĘ ZMIERZYĆ
Dorośli ludzie na co dzień muszą radzić sobie z mniej i bardziej upierdliwymi, codziennymi sprawami i problemami. Mam to przećwiczone na wielu płaszczyznach – wieloletnie mieszkanie za granicą, mąż, który do funkcjonowania w Polsce potrzebuje całej masy dokumentów, papierologia związana z prowadzeniem firmy, leczenie się w ramach publicznej służby zdrowia i ogarnianie podobnych spraw jest mi bliskie i całkiem dobrze daję sobie z tym wszystkim radę.
Ale jak to będzie gdy Kajtek nam się rozchoruje? Co spakować do szpitala? Jak ogarnąć gorączkę u niemowlaka? Jak znaleźć dobrego pediatrę? Co zabrać ze sobą na spacer? Jak ubrać, aby nie było ani za zimno, ani za ciepło? Kogo słuchać, kto ma rację, a kto nie? Wiem, że dzień po dniu te problemy same będą się rozwiązywać, a doświadczenia, które zdobędziemy już w trójkę będą najlepszym nauczycielem, ale … na chwilę obecną myślę o tym wszystkim conajmniej jak o wspinaczce na Mont Everest!
JAK SOBIE Z TYM RADZĘ?
W chwilach paniki powtarzam sobie, że nie my pierwsi i nie ostatni czekamy na Maluszka. Gdy panika sięga zenitu (bo wiele spraw znowu spadnie na mnie z powodu bariery językowej u Faba) przypominam sobie o wszystkich znajomych parach mieszanych, które świetnie sobie radzą. Rozmawiam, rozmawiam i jeszcze raz rozmawiam z osobami, z których zdaniem się liczę – z położną w przychodni, z koleżankami, które swoim podejściem do macierzyństwa rozbijają system, z lekarzami i z innymi moimi “autorytetami”. Nie boję się pytać i wiercić dziury w brzuchu, z tyłu głowy trzymając się myśli, że nasz Maluch i nasze życie i tak wszystko to zweryfikuje po swojemu.
#6 KARMIENIE PIERSIĄ
Temat rzeka – tak, chciałabym karmić piersią. Tak, czytam, uczę się, oglądam, rozmawiam o tym z osobami, które w temacie mają wiedzę i doświadczenie i staram się być na bieżąco. Tak nadal mam mętlik w głowie, bo po raz kolejny okazuje się, że ile autorytetów, tyle dobrych rad (o dobrych radach zresztą napiszę za moment, bo to kolejny gorący temat!). Bardzo chciałabym móc zrobić sobie taki test karmienia “na sucho”, ale wiadomo, natura inaczej to sobie zaplanowała. Gdy już wydaje mi się, że czuję się pewna siebie w tym temacie (na tyle na ile pewna mogę się teraz czuć) wpada ktoś, kto swoimi pomysłami i podpowiedziami rozkłada tę moją pewność siebie na łopatki.
JAK SOBIE Z TYM RADZĘ?
Powtarzam sobie, że nawet jeśli coś pójdzie nie tak i gdzieś się pomylę to nic nie jest czarne albo białe i przy dobrych chęciach, zaangażowaniu i konsekwencji wiele błędów można odkręcić. Wybrałam sobie kilka źródeł wiedzy, którym ufam i których się trzymam i na chwilę obecną staram się ignorować i wyciszać inne – na przykład, bardzo dużo dowiedziałam się z eksperckich artykułów dotyczących naturalnego karmienia (zresztą nie tylko tego!) na stronie lovi.pl i często do tych tekstów i materiałów video wracam. Do szpitala zabieram ze sobą tonę wiary w siebie i jeszcze więcej pozytywnego nastawienia, ale również telefon do konsultantki laktacyjnej i zestaw pomocników na czarną godzinę. Wychodzę z założenia, że “kto ze sobą nosi ten się nie prosi” dlatego w szpitalnej torbie znalazłam miejsce i na elektryczny laktator i na dobrze dobraną butelkę ze smoczkiem. Świadomość, że jestem przygotowana przygotowana naprawdę dodaje mi pewności siebie i pomaga zniwelować lęki i obawy!
#7 DOBRE RADY NAJBLIŻSZYCH I INTERNETÓW
Najlepsze zostawiam sobie na koniec – możecie się z tego śmiać, ale ja na serio boję się zostania zasypaną nieproszoną lawiną “dobrych rad”. W temacie macierzyństwa na bank nie pozjadałam wszystkich rozumów świata (gdyby tak było ten tekst pewnie nigdy nie wskoczyłby na bloga) i jestem otwarta na propozycje, podpowiedzi i sugestie – ha, bardzo często o nie proszę – ale na serio przerażają mnie osoby, które kompletnie nieproszone swoim podejściem wręcz terroryzują innych.
Nie rozumiem tego straszenia i wbijania szpilek – internetowe terrorystki i wszystkowiedzące matki idealne (albo jeszcze lepiej – nie matki, które wiedzą lepiej niż matki), które swoimi złotymi radami sypią na prawo i lewo to “zjawisko” z którym spotkałam się niedawno, wcześniej żyłam sobie w błogiej nieświadomości ich istnienia. To takie osoby, które swoimi “życzliwymi” uwagami potrafią na serio zepsuć frajdę z przygotowań na powitanie Maluszka, podkopać pewność siebie i wpędzić w konkretne wątpliwości. Boję się trochę tej lawiny szpilek schowanych pod płaszczykiem życzliwości, które pojawią się jak Kai będzie już z nami skoro już teraz jest ich tyle! Jak na razie dostałam wirtualne nagany za latanie samolotem w ciąży (przecież mogę w ten sposób, uwaga uwaga – zabić dziecko!), fatalny dobór wzorów w pokoiku (bo na bank przestymuluję nimi dziecko), okropną wyprawkę (jak można dziecko ubierać w szarości i w ten sposób tłamsić jego osobowość), imię (no bo to ani męskie, ani żeńskie, w ogóle mało polskie i nie chrześcijańskie), smoczek w wyprawce (bo smoczki to zło – wiadomo) i jeszcze trochę innych ciążowo-wyprawkowych przewinień. Ciekawa jestem co będzie dalej, bo czuję, że to dopiero wierzchołek góry lodowej!
JAK SOBIE Z TYM RADZĘ?
Przede wszystkim powtarzam sobie, że każde dziecko, każda sytuacja i każda rodzina są inne, teraz działam zgodnie ze swoją wiedzą, przekonaniami i instynktem, ciągle pamiętając, że czas i życie wszystko zweryfikują. Poza tym skupiam się na pozytywach i na osobach, które są na tyle dojrzałe i ogarnięte, że swoje uwagi potrafią przekazać w konstruktywny, budujący sposób. Całą resztę ignoruję. Nie odpowiadam na zaczepki. Soczyste komentarze i prywatne wiadomości czytam Fabowi i wspólnie obśmiewamy temat. Powtarzam sobie, że może taka wiadomość i wbicie mi szpilki komuś naprawdę poprawiły humor i sprawiły, że ta osoba ma lepszy dzień, może dzięki temu nie wyżyje się na własnym dziecku, mężu czy koleżance. W końcu to Internet, tutaj wszystko wszystkim wolno i żadne formy nie obowiązują, prawda?
Tak sobie myślę, że końcówka ciąży mimo wielu fizycznych niedogodności tak naprawdę jest wspaniałym okresem w życiu. Gdy pomyślę o tym, że za kilka krótkich tygodni Kajtek będzie z nami te wszystkie obawy związane z macierzyństwem przysłania jedna wielka fala radości. Z drugiej strony – stres, lęk i niepewność są czymś w 100% normalnym i naturalnym, gdy nasze życie ma przekręcić się do góry nogami i nie zamierzam udawać, że jest inaczej. Wręcz przeciwnie – wybieram opcję mówienia o tym głośno i ułatwiania sobie życia i przygotowań do powitania Maluszka jak tylko mogę!
KONKURS Z LOVI – WYGRAJ LAKTATOR EXPERT
Wspólnie z LOVI przygotowaliśmy dla was konkurs w którym do wygrania jest super nowoczesny Laktator elektryczny Ekspert – urządzenie, które z pewnością okaże się pomocne każdej młodej mamie.
>> ZADANIE KONKURSOWE <<
Napisz w komentarzu pod tym wpisem jaka była lub jest twoja największa obawa związana z macierzyństwem i jak sobie z nią poradziłaś.
Na początku komentarza dodaj dopisek [KONKURS z LOVI] aby wyraźnie zaznaczyć, że chcesz wziąć udział w konkursie!
Najbardziej ujmujące zgłoszenie nagrodzimy Laktatorem Expert od marki LOVI.
Konkurs trwa od 8 do 15 marca, a ogłoszenie wyników nastąpi 20 marca w tym wpisie na blogu.
>> WYNIKI <<
Nagroda główna w konkursie – Laktator Expert – leci do Katarzyny Krawczyk,(autorki tego komentarza) – gratulacje!
Wspólnie z LOVI postanowiliśmy nagrodzić dodatkowo drobnymi upominkami dwa zgłoszenia – wyróżnienia wędrują do Agnieszki Napiórkowskiej (wyróżniony komentarz) oraz do Eweliny Taler (wyróżniony komentarz) 🙂
Dziewczyny, podrzućcie swoje adresy do wysyłki nagród na maila kontakt@worqshop.pl!
Ciąża, przeprowadzka, ślub, nowa praca, nowa szkoła, studia, matura, nowy związek – w życiu każdej z nas mnóstwo jest takich momentów, w których obawy mają prawo się pojawić. Myślę, że zamiast tłamsić je w sobie warto o nich rozmawiać. Ciekawa jestem jakie były (a może nadal są!) wasze największe obawy związane z większymi i mniejszymi zmianami w życiu? Jak sobie z nimi radzicie? Co wam pomaga? Dajcie znać w komentarzach, nie bójmy się być ludźmi z krwi i kości w tym wirtualnym świecie 🙂