Jak zyskać czas na małe przyjemności? Mój sprawdzony sposób!
Planowanie i organizacja to rzeczy o których często opowiadam na blogu. Przez ostatnie kilka miesięcy, kiedy do codziennych obowiązków doszła mi praca z domu oraz ogarnianie szybko rozwijającego się bloga i firmy, a doba jakoś nie bardzo chciała się wydłużyć planowanie wiele razy pozwoliło mi znaleźć czas na chwilę dla siebie.
Jednak nie tylko plan i jego realizacja sprawiają, że mogę cieszyć się spokojną głową i ogarniętymi sprawami – u mnie ważny jest też trzeci element tego łańcuszka, czyli sprawdzanie co działa, a co nie i poprawianie wadliwych ogniw.
JAK PLANUJĘ SWÓJ CZAS?
Nie wyobrażam sobie już skutecznego działania bez planu gry, lubię wiedzieć co mnie czeka, rozkładać większe projekty na drobne kroczki i dreptać powoli do celu. Planuję nie tylko rzeczy związane z firmą czy blogiem, planowanie ma również ogromny wpływ na moje codzienne życie. Wbrew pozorom dzięki planom otwieram sobie drzwi do spontaniczności, eksperymentowania i zupełnie nowych doświadczeń.
Dla wielu osób planowanie kończy się na … samym planowaniu. Pięknie ozdobione organizery i kalendarze może cieszą oczy, ale nie oznaczają jeszcze zrealizowanych zadań. Planowanie jako sztuka dla sztuki dawno już przestało mnie interesować.
Druga grupa ludzi to taka, która planuje, realizuje, a potem znowu planuje i znowu realizuje i robi to w kółko, non stop, bez chwili refleksji. Takiego podejścia też nie lubię. Jak już planuję i poświęcam swój czas i energię na realizację zadań to chcę wiedzieć co działa, co sprawdza się u mnie, co mogę poprawić, a czym nie warto zawracać sobie głowy.
PLANOWANIE, REALIZACJA I ANALIZA
Działam według prostego schematu: planuję, realizuję, a raz na jakiś czas siadam na moment i zastanawiam się co wyszło, a co nie, co ukradło cenne minuty z mojego dnia, gdzie mogę oszczędzić czas. W ostatnich tygodniach przyglądałam się tym utraconym chwilom z większą niż zazwyczaj uwagą – mam do zrealizowania tyle fajnych projektów, tyle planów na jesień na mnie czeka, nie chcę tracić czasu tu gdzie nie muszę!
Na pierwszy ogień pod lupę poszły … zakupy. Większość posiłków jemy i przygotowujemy w domu – jest to coś wspaniałego, wiem co ląduje na moim talerzu, możemy odżywiać się zdrowo i kompletnie po swojemu a wyjścia do knajp stają się dzięki temu jeszcze fajniejsze i bardziej wyjątkowe. No i wiecie, ja wprost uwielbiam gotować, piec i eksperymentować z nowymi przepisami – nie mam alergii na kuchnię, czuję się tu jak ryba w wodzie i czasu poświęconego na gotowanie nie uważam za stracony.
Zakupy spożywczo – domowe to jednak zupełnie inna historia.
OSZCZĘDNOŚĆ CZASU NA ZAKUPACH
Na samą myśl o wyprawie do sklepu na większe zakupy spożywcze zaczynam się zastanawiać ile innych spraw mogłabym w tym czasie załatwić. Nie mieszkamy na pustyni i najbliższy market jest niedaleko, ale … czy ja Wam mówiłam, że jesteśmy kompletnie niezmotoryzowani? Wyprawa do sklepu na rowerach jest super, ale już powrót z zakupami spożywczo – domowymi na cały tydzień dla dwóch dorosłych osób nie do końca. Dochodzi do tego stanie w kolejkach, szukanie produktów, które lubią zmieniać swoje miejsce na półkach, licytacje przy kasie o brak drobnych i generalnie poczucie zmęczenia po takiej wyprawie.
Zakupy to coś, co jako dorośli ludzie od lat robimy z automatu.
My również wpadliśmy w taki schemat wypraw do sklepu i dopiero zerknięcie na mój planner w poszukiwaniu straconego czasu pokazało mi, że coś tu jest nie halo. Zamiast na zakupy wolałabym iść na spacer do parku, na rower czy na kawę – zdecydowanie jest to bardziej przyjemne!
Wiadomo jednak, że jedzenie samo do lodówki nam nie wpadnie, postanowiłam więc wypróbować zakupy online i zobaczyć, czy robienie zakupów w międzyczasie mogłoby być rozwiązaniem naszego problemu.
ZAKUPY ONLINE KROK PO KROKU
Jak co tydzień zabrałam się do planowania posiłków na kolejne kilka dni. Robię tak od lat i uwielbiam planowanie jadłospisu.
Wiele osób narzeka, że zabija to spontaniczność, ale prawda jest taka, że nigdy nie wypróbowałam tylu nowych przepisów co w tygodniach, kiedy mam je zaplanowane w naszym domowym menu. Obecnie plany posiłków trzymam w moim bullet journalu i często wracam do tych wyjątkowo udanych i sprawdzonych.
Z gotową listą zakupów zalogowałam się na stronę Frisco.pl, które umożliwiło mi wypróbowanie zakupów online i w ciągu kilku minut skompletowałam zamówienie w sklepie internetowym.
Szukając produktów korzystałam z wyszukiwarki i bez problemu dodawałam konkretne rzeczy do koszyka – to ogromna oszczędność czasu i nie oszukujmy się – pieniędzy, ponieważ w ten sposób kupuję tylko to, co jest nam naprawdę potrzebne. Mogłam też spokojnie skompletować całe zamówienie bez zastanawiania się czy będę miała jak zabrać się z zakupami do domu – kolejny plus! Tak przygotowane zamówienie można zapisać i później dowolnie edytować czyli po prostu dorzucać i wyjmować rzeczy z koszyka.
Fab wpadł na pomysł, abyśmy w ten sposób dokupili też inne cięższe przedmioty, które są niezbędne w domu – płyny do prania, środki czyszczące, napoje i zapas mleka roślinnego. Wszystko bez problemu znaleźliśmy w sklepie i dodaliśmy te produkty do naszego zamówienia, popijając spokojnie kawę w przerwie w pracy. Dzięki temu po wyjściu z kawiarni mogliśmy wrócić prosto do domu, bez przystanków w kolejnych sklepach.
Świetne jest też to, że dostawę zakupów możemy umówić na dowolną godzinę – wstaję skoro świt i już z samego rana następnego dnia miałam w domu wszystkie zamówione rzeczy.
Warzywa i owoce przyjechały w świetnym stanie, zamówienie było rozsądnie zapakowane tak, że rozłożenie rzeczy w lodówce i szafkach zajęło mi moment.
Nigdy nie robiłam jeszcze tak bezstresowych i szybkich zakupów, z przyjemnością odkrywam kolejne opcje sklepu internetowego – na przykład zapisywanie list zakupów z ulubionymi produktami do których często wracamy. Na pewno wypróbuję ten sposób przygotowując gotowe zestawy produktów do ulubionych pozycji z naszego jadłospisu!
W POSZUKIWANIU STRACONEGO CZASU – ANALIZA
Zakupy online pozwoliły mi zaoszczędzić co najmniej 2-3 godziny w tygodniu – może nie jest to wiele, ale z pewnością starczy na poczytanie książki, uzupełnienie Project Life, dobry film lub jesienny spacer po parku, czyli te małe przyjemności na które wiem, że wielu z Was często brakuje czasu. Znacie przecież powiedzenie – ziarnko do ziarnka uzbiera się miarka? No właśnie – te kilka godzin w tygodniu może złożyć się na całkiem sporą ilość czasu DLA WAS w skali roku.
Po tym doświadczeniu z jeszcze większym zapałem zabieram się za trzecie ogniwo w moim łańcuchu planowania i po rozpisaniu zadań oraz ich realizacji skrupulatnie sprawdzam co wyszło, a co nie.
Ta końcowa analiza pozwala mi wyłapać słabe punkty w moim systemie planowania i reagować na nie bez zwlekania. Zakupy bez wychodzenia z domu okazały się u nas strzałem w dziesiątkę i na pewno nadal będziemy z nich korzystać, a ja już myślę o kolejnych sprawach, którymi z powodzeniem mogłabym zająć się w międzyczasie i w ten sposób oszczędzić parę chwil dla siebie.
O słuchaniu podcastów podczas sprzątania i rysowaniu tabelek w moim bullet journalu w czasie oglądania filmów już Wam wspominałam – czuję jednak, że może być tego dużo więcej!
Ciekawa jestem czy Wy analizujecie swoje systemy planowania i próbujecie również naprawiać słabe ogniwa, czy skupiacie się raczej na realizacji zadań? Co lubicie robić w międzyczasie i w ten sposób oszczędzać cenne chwile na własne małe przyjemności? Dajcie znać w komentarzach!
No i koniecznie napiszcie mi również czy próbowaliście zakupów online i jakie macie z nimi doświadczenia!
Post powstał we współpracy z firmą Frisco.pl.