Duże zmiany małymi krokami – “30 dni do zmian” Edyty Zając
W tym roku udaje mi się czytać więcej, dużo więcej niż do tej pory, przebieram w książkach, mieszam dawnych ulubieńców z nowościami, sięgam po poradniki i pozycje, które pomogą mi w dalszym rozwoju. Moment z książką to najlepszy sposób na wieczorny relaks i chwilę wyciszenia przed snem lub w weekendowy poranek. Często jest tak, że nowa lektura wywołuje w mojej głowie lawinę myśli, skojarzeń i pomysłów – tak było również w przypadku książki, którą wreszcie miałam przyjemność przeczytać i, która – mogę tak śmiało powiedzieć – stała się źródłem zmian! Zresztą, ilość zakładek w “30 dni do zmian” Edyty Zając niech mówi sama za siebie!
Kilka słów o “30 dni do zmian”
“30 dni do zmian” to wyjątkowa pozycja w mojej biblioteczce – trafiła w mój gust w 100%, przemawia do mnie zarówno jej forma jak i lekki, bezpośredni, bardzo “blogowy” język. Temat zmian, szukania nowych rozwiązań i eksperymentów z codziennością jest mi bardzo bliski – wiele rzeczy opisanych w książce już od jakiegoś czasu stosuję i zauważam ich pozytywne efekty, ale wiem, że to co robię intuicyjnie to ułamek – książka po brzegi wypełniona jest pomysłami, inspiracjami i ćwiczeniami.
I tu pojawia się haczyk – takie poradniki trzeba “przerobić”, a nie czytać jak bestsellerystykę. Przeczytanie książki od deski do deski i nie wypróbowanie na sobie zadań i wskazówek mija się z celem. Jeśli w poradnikach omijacie ćwiczenia, możecie sobie tę książkę odpuścić na wstępie – bo tak naprawdę “30 dni do zmian” to jeden wielki, inspirujący zeszyt ćwiczeń, program, który stosowany przez 30 dni może mieć wielki wpływ na nasze życie – trzeba jednak działać!
Książka składa się z 4 części, każda z nich zajmuje się określoną zmianą, ale uwaga – zmiana ta oddziałuje na nas w całości. Uwielbiam fragment, w którym Edyta kładzie nacisk na fakt, że jesteśmy całością, że nie można zająć się tylko ciałem, a odpuścić sobie umysł czy sferę duchową i na odwrót. To podejście przypomina mi rok, kiedy moim małym słówkiem był balans – starałam się wtedy wyznaczać co miesiąc małe cele oddziałujące na różne strefy mojego życia, bez zapominania o żadnej z nich – takie poszukiwanie równowagi pomogło mi przejść z uśmiechem przez różne zawirowania i naprawdę wtedy doceniłam holistyczne podejście do rozwoju. Z perspektywy czasu widzę, że 100% balans jest ciężki do osiągnięcia – nie da się być wszędzie na raz, angażując się w pewne projekty sprawiamy, że cierpią inne sprawy – i to jest ok. Dobrze jest mieć jednak swoje priorytety, wiedzieć gdzie przebiegają nasze granice i suma sumarum pamiętać o tym, że jesteśmy jednością. Tylko tyle.
4 części książki planują naszą pracę nad sobą, naszym otoczeniem, nastawieniem i psychiką przez 4 tygodnie. W tym czasie opróżniamy i oczyszczamy przestrzeń, eksperymentujemy i próbujemy nowych rzeczy, staramy się być na tip top i żyć w sposób najlepszy z możliwych, a na koniec bierzemy w swoje ręce czas i organizację zadań. Każdy tydzień to solidna porcja pracy do wykonania, każdy dzień to dodatkowe, konkretne zadanie. Nie będę ukrywać – jest tego sporo. Na szczęście Edyta zbudowała książkę w fajny sposób – zanim pojawią się wątpliwości związane z czasem i wykonalnością zadań autorka obala najczęstsze wymówki i czasem bardzo wprost pokazuje, że sami jesteśmy dla siebie największą przeszkodą, namawia do próbowania i działania.
Co najbardziej podobało mi się w książce?
Książka jest naładowana treścią – poza ćwiczeniami do wykonania autorka zostawia nam całą masę narzędzi, pomysłów i inspiracji, które tak naprawdę trzeba po prostu zacząć wprowadzać w życie – czytając książkę doszłam do wniosku, że chociażby dla listy 200 pomysłów nowych rzeczy do spróbowania warto tę książkę po prostu mieć i korzystać – bo przyznajcie się, ile razy chcieliście zrobić “coś”, ale nie do końca wiedzieliście co? Taka lista pod ręką to skarb! A to przecież nie wszystko!
Jednym z moich ulubionych rozdziałów był ten o oczyszczaniu przestrzeni. Do tej pory myślałam, że w tym temacie jestem mocna, a mimo to punkt widzenia Edyty pokazał mi nowe aspekty minimalistycznego stylu życia. Staram się już nie traktować zakupów jako nagrody – małe sukcesy, codzienne osiągnięcia i skreślanie kolejnych celów jest nagrodą samą w sobie, a jeśli marzy mi się “coś” wolę, aby było to przeżycie raczej niż rzecz. Prowadzę listę drobiazgów, które chciałabym mieć i oczywiście – czasem skuszę się na zakupy, ale są one przemyślane i staram się nie wiązać ich z moimi osiągnięciami.
Moje zdanie w temacie używania swoich najlepszych rzeczy na co dzień, a nie tylko od święta mogliście poznać już w tekście o instagramowej rzeczywistości, tu utwierdziłam się w swoim przekonaniu – rzeczy nabierają wartości gdy z nich korzystamy, nie odwrotnie. Nie ma sensu oszczędzać i odkładać ich na lepsze czasy. Żyjmy bardziej tu i teraz.
Szalenie spodobała mi się część o planowaniu… zysków! Do tej pory planowałam wydatki, od jakiegoś czasu prowadzimy regularnie domowy budżet, wiem ile pieniędzy wydajemy na co, ale planowanie zysków nigdy nie wpadło mi do głowy. Jest to świetny koncept, naprawdę odświeża spojrzenie na finanse i nagle okazuje się, że możliwości zarobku jest więcej niż myśleliśmy. W ogóle w temacie możliwości “30 dni do zmian” to taki otwieracz do oczu – już podczas lektury zaczynamy zauważać, nowe szanse i okazje, a pracując z ćwiczeniami jakoś tak naturalnie je chwytamy – super sprawa!
Podoba mi się również to jak bardzo książka skupia się na niematerialnej strefie życia. Pomysły na odbudowanie relacji są świetne i sprawdzają się w akcji. Biznesowe spotkania z Fabem stały się naszą małą tradycją – burza mózgów w ulubionej kawiarni ma potężną moc – czuję, że odkąd dodaliśmy takie wyjścia do naszego kalendarza to co robimy rozwija się dużo bardziej dynamicznie i w fajniejszej atmosferze.
Tak jak wspominałam, wiele rzeczy i ćwiczeń o których czytałam w książce znałam już w teorii – koncept listy 100 celów, planowania posiłków, oszczędzania czasu, planowania zabiegów kosmetycznych – jednak teoria a praktyka to dwie zupełnie inne bajki. Autorka książki co chwilę przypomina o tym jak ważne jest tutaj działanie,a nacisk kładziony na wprowadzanie zmian w życie na gorąco jest ogromny – a efekty świetne.
Podsumowując…
Czy polecałabym tę książkę? TAK! Ale tylko osobom, które rzeczywiście chcą coś zmienić i są gotowe na poświęcenie czasu i energii na te zmiany.
Książka sama w sobie jest inspirującą lekturą, ale aby wyciągnąć z niej więcej, trzeba działać. Doświadczanie, eksperymentowanie, zmierzenie się z własnymi przekonaniami – dopiero to sprawi, że czas spędzony z “30 dni do zmian” będzie w pełni dobrze wykorzystany. W moim życiu ta książka pojawiła się w idealnym momencie – zaczynam rozwijać się w nowych kierunkach, jestem gotowa na zmiany i z przyjemnością skorzystałam z przewodnika, który pomógł mi je krok po kroku przeprowadzić i zrealizować. Wiem, że do wielu miejsc w tej pozycji będę regularnie wracać, szukać inspiracji i motywacji do działania.
Gdy wspomniałam na IG o tym, że zabieram się za lekturę “30 dni do zmian| w jednym z komentarzy przeczytałam, że za dużo tego “motywacyjnego bełkotu” dookoła i wiecie co – to prawda.
Zerkając na blogosferę, księgarniane hity i najpopularniejsze podcasty ciężko nie zauważyć popularności treści gdzie ktoś dzieli się z nami sposobami na to jak żyć. Na szczęście mamy wybór. Możemy ten cały trend zignorować i złapać za ulubioną powieść. Możemy taką motywacyjno – rozwojową książkę przeczytać i odłożyć na półkę. Możemy przeczytać, przetrawić i dojść do wniosku, że to nie dla nas. Możemy przeczytać i spróbować wprowadzić rady i zmiany w życie i dopiero wtedy wyrobić sobie opinię – może nie zadziała, ale kto wie – może coś zmieni się u nas na lepsze? To tylko kilka, nie oszukujmy się, dość przyjemnych tygodni – to czas kiedy skupiamy się na sobie, na swoim rozwoju, na otoczeniu i bliskich – taka mała przerwa i odskocznia od rutyny nie brzmi chyba aż tak strasznie, prawda?
Ciekawa jestem czy ktoś z Was czytał “30 dni do zmian”? Udało Wam się przejść przez ćwiczenia? Które rozdziały i porady były dla Was najtrafniejsze? A może pozycja Was rozczarowała? Dajcie znać w komentarzach pod postem!